Muszę przyznać, że od początku miałam mieszane uczucia co do
reaktywacji domu mody Schiaparelli – z jednej strony radość, z drugiej pewną dozę sceptycyzmu
i wątpliwości, czy niektóre wielkie marki nie powinny odejść wraz z ich
twórcami. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że odtworzenie surrealistycznego
ducha Schiaparelli w zupełnie innej rzeczywistości będzie dla Zaniniego wielkim
wyzwaniem i próbą. Z ciekawością i niepokojem czekałam więc na wiosenną kolekcję i szczerze
mówiąc, kiedy pierwszy raz zobaczyłam zdjęcia z wybiegu, poczułam się rozczarowana.
Nie potrafię nawet podać argumentów dlaczego. Może po prostu byłam na tyle
przywiązana do szalonej, szokującej estetyki Schiaparelli, że każde odstępstwo od niej sygnowane
nazwiskiem projektantki zwyczajnie nie mogło mi się spodobać?
Kiedy pierwsze emocje opadły, postanowiłam podejść do
kolekcji jeszcze raz. Początkowa niechęć zaczęła wkrótce ustępować
miejsca aprobacie, a to głównie za sprawą filmu z pokazu. Kolekcja Zaniniego
bardzo wiele zyskuje bowiem w ruchu. Dopiero wtedy doceniamy naprawdę
mistrzowskie jej elementy, jakimi są marynarki i żakiety. Przechodząc się po
wybiegu, modelki zdejmowały je i zakładały odwrotną stroną, ukazując bogate
zdobienia i idealne wykończenia, które sprawiają, że okrycia mogą być właściwie
noszone tradycyjnie, jak i tył na przód. Nie wiadomo do końca co jest stroną
wewnętrzną, a co zewnętrzną. Taka iluzja i dwoistość to bardzo świadome, ale i dyskretne nawiązanie do estetyki surrealizmu w projektach Schiaparelli.
Kolekcja wyraźnie unika oczywistych odwołań do konkretnych
kreacji legendarnej projektantki. To nie znaczy, że nie ma ich wcale –
pojawiają się jednak wyłącznie w detalach, takich jak zdobienia przypominające te
wykonane dla Schiap przez Lesage, przeróżne wariacje na temat mad caps, motyw
kraba, fantazyjne nadruki czy biżuteria inspirowana florą i fauną.
Celem Zaniniego było pokazanie na wybiegu skrawka osobowości Schiap i to właśnie ona sama, bardziej niż którykolwiek z jej
projektów, go zainspirowała. Elsa od zawsze projektowała dla kobiet takich jak
ona – silnych, odważnych, z poczuciem humoru, które mogą sobie po prostu pozwolić
na więcej. Zanini nie planuje zmieniać tej grupy docelowej. Jego kobieta pod
eleganckim operowym płaszczem nosi bikini, a do wieczorowej sukni wkłada płaskie
sandały z krokodylej skóry zdobione piórami. Bo kto jej zabroni!
Duch twórczości włoskiej projektantki, choć nie rzuca się w
oczy z pierwszym spojrzeniem, jest wyraźnie wyczuwalny w kolekcji. Schiaparelli to przecież nie tylko kapelusze w
kształcie buta czy kury, ale przede wszystkim glamour. Jednak nie ten
klasyczny, rodem ze starego Hollywood, ale pewien szczególny rodzaj dziwnego,
pokręconego glamouru, jednocześnie eleganckiego i niechlujnego.
Zanini uchwyca go w pięknych, trójwymiarowych konstrukcjach rękawów, lekkich, nonszalanckich
i niezobowiązujących sukniach, a także sylwetkach inspirowanych męskimi. Myślę,
że Schiaparelli, która kobietom proponowała spódnico-spodnie i swetry z
rękawami imitującymi tatuaże marynarzy, byłaby zachwycona ślubnym kompletem z
najnowszej kolekcji.
Źródło zdjęć: style.com |
W ramach podsumowania pozwolę sobie przytoczyć historię,
którą dawno temu przeczytałam chyba w którymś z zagranicznych Harper’s Bazaar. Hubert
de Givenchy, który na początku swojej kariery pracował jako projektant akcesoriów w domu
mody Schiaparelli, wspominał moment, kiedy po wojnie odwiedził byłą szefową. Schiap
miała na stopach buty w dwóch różnych kolorach. Givenchy nie mógł wyjść z
podziwu - dlaczego tak utalentowana projektantka nie może zrozumieć, że
surrealizm już się skończył? Otóż Schiaparelli miała świętą rację. Stworzona
przez nią surrealistyczna estetyka nigdy się nie skończyła. Przez lata
inspirowała i inspiruje nadal. Wystarczy spojrzeć choćby na tegoroczne haute couture –
suknia z nutami od Valentino przypomina projekt Schiap, a cały koncept kolekcji
Viktor&Rolf odwołuje się do często stosowanego przez nią trompe d’oeil.
Pisząc ten tekst, dochodzę do wniosku, że Schiaparelli w
pełni zasługuje na to, aby jej dom mody znów działał. Mam nadzieję, że Marco
Zanini będzie kontynuował swoją dobrą passę i nawet w epoce, w której niewiele już potrafi naprawdę zszokować, nazwisko Schiaparelli znów będzie na ustach całego świata.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz