środa, 16 lipca 2014

O modzie inaczej: „Zwykłe Życie”, numer 5/2014

Kiedy przeglądałam prasę w Empiku, mój wzrok przyciągnęła czerwona książka, której okładkę zdobi zdjęcie ślicznej, długowłosej dziewczyny. Nie ma na sobie ekstrawaganckiego stroju z najnowszej kolekcji, a jej wizerunku nie przykrywają tony nagłówków. Ubrana w białą koszulę i dżinsy, spogląda na nas znad starej maszyny kaletniczej marki Singer. Brzmi intrygująco? Będzie jeszcze ciekawiej, kiedy dodam, że ta urocza pani to nie modelka, choć ma do tego wszelkie predyspozycje. To Weronika Woch, absolwentka wzornictwa na warszawskiej ASP, pozująca w swoim miejscu pracy – Otwartej Pracowni Kaletniczej, której jest właścicielką. Jej zdjęcie zdobi okładkę magazynu „Zwykłe Życie”, w którym poczytamy między innymi o kulisach polskich marek odzieżowych i rzemieślniczych pracowni.

Zdjęcie okładki via http://zwyklezycie.pl/
„Zwykłe Życie” to, jak sam tytuł wskazuje, magazyn o codziennych sprawach. Trochę o gotowaniu, trochę o książkach, wystroju wnętrz, trochę o podróżach, ciekawych miejscach na miejskiej mapie, no i trochę o modzie, bo przecież ona też stanowi ważny element naszej egzystencji.

Dla tworzących „Zwykłe Życie” moda to przede wszystkim rzemiosło i stojący za nim ludzie. W numerze zaglądamy więc do pracowni rzemieślników, tych z wielkim stażem i tych dopiero rozkręcających swój biznes.

Wspomniana wyżej bohaterka sesji okładkowej, trochę przypadkiem odziedziczyła pracownię kaletniczą i postanowiła kontynuować jej tradycję, wprowadzając doń jednak młodzieńczego ducha. Choć skończyła wzornictwo przemysłowe, a jej projektem licencjackim była właśnie skórzana, wielofunkcyjna torba, Weronika Woch o swoim nowym fachu musi się jeszcze wiele nauczyć. Na razie w wykonaniu skórzanych cudeniek pomagają jej  doświadczone kaletniczki, a ona zajmuje się bardziej ogólną koncepcją firmy i kontaktami z klientem. W Otwartej Pracowni Kaletniczej szyją skórzane dodatki polscy projektanci, zdarzają się też klienci prywatni. Weronika rozwija również własną markę – Pracownia Warszawa, która ma być połączeniem tradycyjnego rzemiosła i nowoczesnego projektowania. Choć na pierwszy rzut oka, przyszłość pracowni wydaje się świetlana, na drodze jej rozwojowi staje zasadniczy problem – brak młodych, chętnych do nauki kaletników. Do oficjalnego egzaminu czeladniczego w ubiegłym roku podeszły… trzy osoby.

W „Zwykłym Życiu” przeczytamy też o panie Jerzym Romualdzie Grzelaku, dyplomowanym mistrzu zegarmistrzostwa, który dziś prowadzi skromny zakład w Warszawie, przy Puławskiej 36. Ten starszy pan o ciepłym uśmiechu, w rękach wciąż ma godną podziwu precyzję, a do opowiedzenia wiele niezwykłych historii. O tym, jak zegarek uratował życie jego ojca w okupowanej Warszawie, o tym jak współtworzył pierwszą w Polsce fabrykę zegarków „Błonie”, wreszcie o tym, jak ocalił honor premiera Cyrankiewicza, naprawiając złoty zegarek, który ten dostał w prezencie od Chruszczowa.

Czytając magazyn, poznamy również ludzi, którzy tworzą odnoszące sukcesy marki modowe, sami zazwyczaj pozostając w cieniu. Bo jak wiele osób wie, jak wygląda Rilla Pawlaczyk? Nie ma to większego znaczenia w obliczu pięknej bielizny jaką tworzy pod szyldem Rilke. Gdyby jednak ktoś był bardzo ciekaw, „Zwykłe Życie” znów spieszy z odpowiedzią. Oczywiście na samym wizerunku nie poprzestaniemy, bo zdjęciu Kamila Zacharskiego towarzyszy obszerny i interesujący tekst o powstaniu i rozwoju Rilke.

Dla równowagi jest też coś o modzie męskiej – kulisy polsko-holenderskiej marki Delikatessen stworzonej przez Andrzeja Lisowskiego, który inspiracje czerpie z malarstwa, podróży, a także natury, z którą jest bardzo blisko, bo jego drugą wielką pasją jest uprawa owoców i warzyw.

Oprócz tego, w „Zwykłym Życiu” znajdziemy też słowo o innych polskich markach – bardziej znanym Lous i nieco mniej znanym, Hajde.

Do kupienia magazynu zachęca również oprawa graficzna – zdjęcia wykonane między innymi przez Bartka Wieczorka, Franciszka Buchnera, a także świetne ilustracje polskich artystów. Warto również wspomnieć o dwóch doskonałych, klimatycznych sesjach zdjęciowych autorstwa Sonii Szóstak i Moniki Kmity, które pokazują zwykłych ludzi, podczas codziennych czynności, ubranych w ciuchy rodzimych marek. Coś niby oczywistego, a prawie niespotykanego w komercyjnych magazynach.

Dlaczego warto kupić „Zwykłe Życie”? Bo magię tego magazynu tworzą przede wszystkim ciekawi, pełni pasji ludzie, o niebo bardziej inspirujący niż gwiazdy z kolorowych magazynów. I nie mówię tu tylko o wspomnianych wcześniej projektantach i rzemieślnikach. W magazynie przeczytacie między innymi o założycielu Muzeum Bajek, Baśni i Opowieści czy o dwójce przyjaciół, którzy stworzyli pierwszy w Warszawie barber shop. Swoją drogą, dziewczyny, jeśli szukacie oryginalnego prezentu dla swojego chłopaka, brata czy taty, koniecznie rozważcie opcję umówienia ich na wizytę w Rostowski Barber Shop.

Reasumując, „Zwykłe Życie” to kawał dobrej lektury, o modzie i nie tylko. Magazyn idealny na plażę czy do parku, ciekawy i odprężający, pokazujący to, co dla wielkich pism lifestylowych jest zazwyczaj kompletnie nieinteresujące.

  
***
„Zwykłe Życie” kupicie w Empiku lub online. Cena to 22 złote. Koniecznie dajcie znać, co sądzicie o magazynie i co jeszcze czytacie latem J

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz