czwartek, 23 stycznia 2014

Moda i sztuka według Maxa Ernsta

Czy projektant mody jest artystą, a jego kreacje dziełami sztuki? Gdyby stworzono listę siedmiu modowych problemów milenijnych, to pytanie z pewnością byłoby na jej szczycie. Wobec rosnącej liczy wystaw i naukowych publikacji poświęconych modzie, wielu skłania się ku  sklasyfikowaniu jej jako sztuki, choć rzecz jasna są również tacy, którzy zgłaszają wątpliwości, czy faktycznie zasługuje ona  na taką nobilitację.  Dość nietypowe i radykalne podejście do całego tematu miał surrealistyczny artysta Max Ernst, który w 1919 stworzył zbiór litografii krzyczący… Niech żyje moda, precz ze sztuką!


Jeszcze kilka lat przed tym jak świat olśniły niesamowite projekty Elsy Schiaparelli, rozkwitający ruch surrealistyczny zainteresował się modą, rozpoczynając kreatywny romans, który trwa do dziś. Nie powinno dziwić, że moda niejako naturalnie znalazła się w centrum  surrealistycznej metafory. Uosabiała przecież wszystko to, co dla surrealizmu było najważniejsze: fascynację obiektami i postacią kobiety, a także ciągłą zmianę, przemijalność.

Ośmioelementowy zbiór litografii Ernsta jest znakomitym przykładem zainteresowania surrealistów modą. Fiat modes, pereat ars, bo taki jest oryginalny tytuł prac,  przekornie stawia profesję krawca, projektanta ponad profesją artysty. Moda wydaje się być tworem bardziej żywym, plastycznym, ciągle łaknącym  nowości i innowacji, podczas gdy tradycyjna sztuka jest sztywna, niezmienna, nie akceptuje radykalnych transformacji. Jej rozwój jest mozolny, wprowadzenie jakichkolwiek zmian do jej kanonu zajmuje długie lata. A moda? Dziś jeszcze nosimy długie, zwiewne suknie, jutro krótkie i obcisłe. Każdy sezon przynosi nowe, ekscytujące zmiany, którym chcąc nie chcąc się podporządkowujemy.



Litografie Ernsta przedstawiają projektanta przy pracy. Postaci przyjmują formę bryłowatych manekinów, sugerując wyraźną inspirację włoskim artystą Giorgio de Chirico i jego metafizycznym malarstwem. Manekin, u de Chirico będący symbolem człowieka, u Ernsta kojarzy się również z modą. Być może niemiecki surrealista sugeruje w ten sposób, że moda jest metaforą nas samych? Litografie stylizowane na rysunki techniczne z przeróżnymi, jak na surrealizm przystało bezsensowymi, równaniami, tajemniczymi machinami i napisami w wielu językach zdają się być próbą nadania modzie naukowego znaczenia lub chociaż podkreślenia jej złożoności i kunsztu. Grafiki Ernsta można też odbierać jako parodię człowieka witruwiańskiego da Vinci. Podczas gdy ten ostatni stawia człowieka w centrum wszystkich obliczeń, pierwszy umieszcza tam manekina, a więc po części również modę. Projektant jest przez Ernsta gloryfikowany, postawiony wyżej niż malarze i rzeźbiarze. W końcu krawiec pracuje na materiale bardziej wiotkim, plastycznym i na dodatek wchodzącym jeszcze w interakcję z ludzkim ciałem! To dopiero sztuka, czyż nie?  

Źródło zdjęć: MoMA

Deklaracja Ernsta jest  przede wszystkim symbolem jego protestu wobec starej, skostniałej estetyki i potwierdzeniem przynależności do kręgu Dada. Zdradzają to napisy Dadamax ERNST oraz DaDa NoBis PACIS (pisane wspak) będące transformacją łacińskiego Dona Nobis Pacem, czyli Dajcie nam spokój. Dada i surrealizm promowały sztukę, która dążyła do zburzenia tego spokoju. Sztukę, która jest popularna, ogólnodostępna, którą można wręcz pomylić z uliczną reklamą. Dziełem sztuki mógł być właściwie każdy obiekt, czemu więc nie ubranie?  

To zabawne, że kiedy obserwuję grafiki Ernsta nasuwa mi się z skojarzenie z projektantem, który z surrealizmem niewiele miał wspólnego – Cristobalem Balenciagą. Jestem właśnie w trakcie czytania biografii mistrza haute couture, podziwiam jego matematyczną wręcz precyzję w kroju i konstrukcji. Patrząc na  Fiat modes, pereat ars mam wrażenie, że jestem w umyśle genialnego krawca pokroju Cristobala i obserwuję proces, w którym rodzi się kolejna wspaniała kreacja. Proces, którego do końca nie rozumiem, ale wiem, że jest od początku do końca przemyślany i że wyniknie z niego coś naprawdę pięknego.  



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz